Mojego zycia ciag dalszy... :) Zawsze tak mam, w jednej chwili nachodzi mnie ochota na posłuchanie dobrej muzyki (czytaj Norah Jons) i wtedy popadam w takie... poprostu siedze i mysle o wszytskim i o wszytskich. Chce napisac notke, siadam przy komputerze- pustka. Wszytsko ze mnie ulatuje tak szybko, ze nie zdolam zlapac ani jednej mysli. To minelo. Tak szybko jak te dwa miesiace. Nagle sie zaczely, ja oslepiona radoscia otworzylam oczy dopiero teraz i nawet nie wiem jak przezylam ten czas. Nie wiem czy zyjac z dnia na dzien zylam dobrze. Nie dowiem sie bo zyje tak na co dzien. Wstaje rano i jaki jest moj cel? Dozyc do dnia nastepnego zeby wstac i czekac na nastepny...
Żylam tak, moze zyje tak nadal, ale z glebokiego snu przeszlam w letarg. Otwieram oczy bardzo powoli- swiatlo dnia mnie razi, ale widze przez polotwarte oczy, ze jest inaczej, duzo przespalam... Musze teraz nauczyc sie zyc z otwartymi oczami bo idac na oslep wiele stracilam. Teraz szukam punktu zaczepu, galezi ktora pomoze mi wstac- milosci, przyjaciolki... Celu dzieki ktoremu nie bede zyla juz z dnia na dzien...
PS- jak zwykle pozdro dla syskich, i dla mojego przyjacila:) (ciesze sie ze go mam, ale jednak przyjaciolka to co innego) no i oczywiscie moj piesek i moja rodzina sa dla mnie celem zycia i dla nich tu jestem, ale potrzebuje jeszce czegos. Noto z tlumaczenia to tyle. :*:*:*:*:*:*:*